Leszno, małe miasto położone w zachodniej Polsce, pomiędzy dwoma dużym miastami - Poznaniem oraz Wrocławiem, od lat gości miłośników lotnictwa. Pierwsza edycja pokazów lotniczych Antidotum miała miejsce w 2020 roku, przyciągając szczególną uwagę z powodu trwającej pandemii COVID-19, która była powodem odwołania większości takich imprez na świecie. Pokazy odbywają się na jednym z największych lotnisk trawiastych w Europie, znanym zresztą z organizacji takich imprez jak Mistrzostwa Świata w Szybownictwie czy Akrobacji Lotniczej.
Organizacja pokazów lotniczych na lotnisku trawiastym ma jedną bardzo dużą zaletę - wszystkie statki powietrzne, które nie potrzebują utwardzonej nawierzchni startują i lądują dosłownie przed widzami. Pozostałe samoloty, w przypadku Antidotum stacjonują 80 km na północ w 31 Bazie Lotnictwa Taktycznego Poznań - Krzesiny.
Antidotum to dość unikatowe pokazy ze względu na ciekawe połączenie lotnictwa, pirotechniki i muzyki na żywo. Co więcej, część pokazów odbywa się w nocy i właśnie ten aspekt jest jedną z głównych atrakcji tej imprezy.
Tegoroczna edycja miała miejsce 21-22 lipca. Zainteresowanie wydarzeniem było ogromne - cała dostępna pula biletów (ponad 30 000 na każdy dzień pokazów) została wyprzedana. Zdecydowaliśmy się ze znajomymi na piątkowy udział, korzystając z biletów standardowych za 60 zł. Organizatorzy, we współpracy z Kolejami Dolnośląskimi i Wielkopolskimi, uruchomili specjalne pociągi, umożliwiając darmowy dojazd na podstawie biletu wstępu na imprezę - postanowiliśmy skorzystać z tej opcji. Po przybyciu na dworzec kolejowy w Lesznie, w przeciągu 10-15 minut wskoczyliśmy w autobus i po następnych 20 minutach wysiedliśmy przy samym lotnisku.
Strefa dla publiczności
Strefa dla publiczności została zorganizowana na pokaźnym obszarze 16 hektarów. Bramki wejściowe były zlokalizowane w południowo-wschodniej części, my natomiast zaraz po ich przekroczeniu skierowaliśmy się na zachód - głównie z dwóch powodów. Po pierwsze większość uczestników tłoczyła się na północ od bramek, więc w naszym rejonie nie było czuć tak wielkiego tłumu przez co mieliśmy zdecydowanie lepsze warunki do robienia zdjęć i podziwiania pokazów. Po drugie samoloty startujące z trawiastego pasa zaczynały swój rozbieg właśnie w zachodniej części lotniska, co również tworzyło świetne warunki do robienia zdjęć.
Oczywiście w ramach tak dużego terenu, były również podstrefy z jedzeniem i piciem, standy promocyjne, budki z pamiątkami, gadżetami, koszulkami, czapkami i wieloma innymi artykułami, które kuszą na tego typu imprezach.
Pokazy
Zacznijmy od jednego z najważniejszych aspektów w trakcie takich imprez - pogody. W ciągu dnia w piątek nie mogliśmy trafić lepiej. Niebieskie niebo, z kilkoma chmurkami za którymi od czasu do czasu chowało się słońce oszczędzając nam nieustającej spiekoty. Według prognoz wiedzieliśmy jednak, że pogoda może się zmienić, i niestety tak się stało, ale o tym na końcu artykułu.
Bramki wejściowe otworzono w południe, my byliśmy w okolicach lotniska jakieś pół godziny później. Po przejściu bramek, znalezieniu dogodnego miejsca i rozłożeniu się na trawie mieliśmy jeszcze trochę czasu aby się rozejrzeć. Na szybko zerknęliśmy sobie na małą wystawę pojazdów oraz sprzętu wojskowego i przeszliśmy się po stoiskach. Nie obeszło się bez kupienia czapki i koszulki ;)
Na południe od strefy dla publiki były zaparkowane samoloty, które brały udział w pokazach. Niestety standardowy bilet nie upoważniał do wejście na ten teren, więc mogliśmy je podziwiać tylko z pewnej odległości. Na szczęście udało się chociaż zrobić kilka zdjęć.
Pierwszy wzniósł się w powietrze amerykański myśliwiec z Drugiej Wojny Światowej - F4U Corsair w ciemnym malowaniu. Cóż to była za przyjemność słyszeć podczas startu ryczenie silnika Pratt & Whitney w układzie podwójnej gwiazdy o mocy ponad 2000 koni mechanicznych.
Następnie mogliśmy zobaczyć parę samolotów PZL M18 Dromader. Jest to polska konstrukcja używana w rolnictwie i do gaszenia pożarów. Podczas występu mogliśmy zobaczyć zrzucanie ogromnej ilości wody. Zbiorniki Dromadera są w stanie pomieścić 2500 litrów! Takie manewry wymagają nie lada doświadczenia i umiejętności od pilota - utrata tak dużej ilości masy w przeciągu tak krótkiego czasu bardzo mocno wpływa na prowadzenie statku powietrznego.
Mogliśmy również podziwiać kilka występów z austriackiego zespołu The Flying Bulls. AH-1F poszła na pierwszy ogień, następnie mogliśmy zobaczyć co potrafi jak dotąd jedyny helikopter stworzony z myślą o akrobatyce powietrznej. Mowa tutaj o BO 105 C. Ostatnim reprezentatem The Flying Bulls był amerykański samolot T-28B Trojan zbudowany przez firmę North American.
Z rodzimych grup akrobatycznych mogliśmy podziwiać Zespół Akrobatyczny Orlik, który został założony w roku 1998 w Radomiu. Oczywiście nie mogło również zabraknąć grupy Żelazny wykonujących pokazy na samolotach Zlin 50. Grupa została założona 24 lata temu i jest najstarszym cywilnym zespołem akrobacyjnym w Polsce.
Z zagranicznych zespołów akrobacyjnych mogliśmy zobaczyć jeden z najbardziej znanych w Europie - PC-7 Team Szwajcarskich Sił Powietrznych, oraz francuską grupę Equipe de Volt latającą na samolotach Extra 330.
Nie obyło się oczywiście bez pokazów solowych. Mogliśmy podziwiać australijskiego pilota Aarrona Deliu latającego samolotem Extra 330SC czy naszego rodaka Łukasza Czepiela, który jest jednym z najbardziej znanych pilotów akrobacyjnych na świecie. Jest również pierwszym, któremu udało się wylądować samolotem na wieżowcu Burj Al Arab w Dubaju. Podczas swojego występu prezentował swoje niesamowite zdolności latając samolotem Zivko Edge 540.
Spośród wszystkich występów, dwa zrobiły na mnie naprawdę duże wrażenie. Pierwszy z nich mógłby wydawać się zwykłym holowaniem szybowca, gdyby nie fakt, że zamiast samolotu z przodu jest śmigłowiec Bölkow Bo 105. Po osiągnięciu odpowiedniej wysokości śmigłowiec zatrzymał się, a szybowiec dosłownie zwisał pod nim, czekając na zwolnienie liny holującej. Po uwolnieniu szybowiec wykonał kilka manewrów i wylądował. To był naprawdę niespotykany pokaz.
Bohaterem drugiego występu był dwupłatowiec zasilany standardowym silnikiem gwiazdowym oraz dodatkowo doczepionymi do boków kadłuba silnikami odrzutowymi - właśnie w takim sposób Rich Goodwin zmodyfikował swojego Curtisa Pitts S2S. Oglądanie dwupłatowca wykonującego akrobacje przy wtórującym mu huku silników odrzutowych było równocześnie szalone, dziwne i zabawne. Zdecydowanie pokaz, który na długo pozostanie w pamięci!
Pojawił się również niezapowiedziany gość w postaci ciężkiego samolotu Douglas B-26K Invader w pięknym malowaniu - połączenie naturalnego metalowego wykończenia z kolorem Olive Drab.
Poza już wymienionymi pokazami można było jeszcze podziwiać skandynawski Airshow Catwalk, posłuchać huku polskiego M-346 Master z M-346 Demo Team, czy też nacieszyć oko pokazami grupy spadochronowej Ambassadeurs Parachutistes.
Jak już wspomniałem wcześniej, bardzo mocnym punktem tej imprezy są pokazy odbywające się po zachodzie słońca. Niestety, kiedy część dzienna dobiegała końca, pogoda stawała się co raz gorsza. Już w godzinach popołudniowych, można było zobaczyć zbierające się chmury burzowe na zachodzie. Około godziny 19 organizator przekazał wiadomość, że pokazy mogą zostać wstrzymane, jeśli nawałnica za bardzo zbliży się do terenu lotniska. W międzyczasie czekaliśmy na pokaz Herkulesa C-130, który koniec końców się odbył. Oglądaliśmy niskie przeloty, którym momentami towarzyszyła podniosła muzyka i odpowiednia narracja. Całość została zwieńczona wypuszczeniem flar, które utworzyły "Anioła śmierci". Zaraz po Herkulesie na scene wskoczyła Super Puma, która swój pokaz zakończyła w równie spektakularny sposób, co poprzednik.
Chwile później nawałnica dotarła nad lotnisko. W przeciągu dosłownie kilku minut zrobiła się niesamowita ulewa, widoczność spadła praktycznie do zera i do tego zaczął wiać silny wiatr. Był to definitywny koniec piątkowych pokazów, więc ominęły nas nocne występy z pirotechniką i muzyką na żywo.
W skrócie, po dotarciu na dworzec kolejowy w Lesznie nie mieliśmy na sobie suchej nitki. Trasę z lotniska pokonaliśmy na pieszo, bo o autobusach można było zapomnieć. Możecie sobie wyobrazić jaki chaos zapanował, kiedy 30 000 ludzi na raz zaczęło opuszczać teren imprezy. Zdecydowanie gorzej kończył się ten dzień dla osób, które przejechały własnymi samochodami i zaparkowały na wyznaczonych miejscach przy lotnisku. Ziemia na polach, które zostały przeznaczone na parkingi zamieniła się w grubą warstwę błota uniemożliwiając wielu kierowcom wyjazd z parkingu. Akcja wyciągania samochodów przy pomocy ciągników trwała do późnych godzin nocnych.
Podsumowanie
Pomimo okropnej pogody na koniec dnia, która uniemożliwiła część nocną pokazów i wywołała nie mały chaos, zdecydowanie warto było się wybrać na tegoroczne Antidotum. Sporo się działo na niebie, wiele ciekawych dyskusji odbyło się na ziemi, do tego zimne piwo i zacne suweniry - po prostu świetnie spędzony czas!
Co więcej, po raz pierwszy zdecydowałem się pobiegać z aparatem. Nie oczekiwałem zbyt wiele, jako że nie posiadam odpowiedniego szkła do robienie zdjęć na takich imprezach. Mimo wszystko udało się zrobić kilka niezłych ujęć, którymi dzielę się w galerii poniżej.
Commenti